wtorek, 16 lutego 2016

PRZEPRASZAM!

Tak żyję, ale chyba tylko w oczach innych.
Drastyczny początek ;)
Ciężko mi jest cokolwiek napisać i wytłumaczyć się po takim czymś i nie chcę, żeby to było takie puste "przepraszam, obiecuję poprawę".
Od dłuższego czasu bardzo źle się czuję. Sama nie wiem co mi jest, czuję się jakbym była, a jednak mnie nie było. Nie wiem jak mam to wytłumaczyć, po prostu wydaje mi się, że to niezidentyfikowana depresja, czy coś w tym rodzaju. Nie chcę Was zanudzać, ale coraz gorzej się ze mną dzieje i sama nie wiem co z tym zrobić. Nikt z mojego otoczenia tego nie zauważa, a nawet jeśli próbuję komuś to wytłumaczyć, to wszyscy mówią mi, że to minie, albo coś sobie wymyśliłam.
Zostałam w tym wszystkim sama i tak naprawdę jedyną rzeczą jaka mi została to siatkówka (polecam).
Także tak. Nie zanudzam Was dłużej i mogę tylko powiedzieć, że nie wiem co będzie się ze mną działo jutro, nie myśląc nawet o blogu. Będę starać się tutaj częściej pojawiać, ale niczego nie obiecuję.
Dziękuję i przepraszam wszystkich, którzy czekają na następne rozdziały i mnie motywują <3
Będę się starać, ale tak jak mówiłam... po prostu coś złego się ze mną dzieje i nie mogę Wam niczego powiedzieć z ręką na sercu :(

niedziela, 13 grudnia 2015

Młode Wilki 11

"Mierzyć wysoko i wierzyć w to mocno, nawet jak przegrasz zostanie ci godność, dzięki niej wstajesz i biegniesz dalej. Prosto do celu, by w końcu go osiągnąć!"



Po zakończeniu ekstremalnie długiej konwersacji z Kurkiem, Pitem i Zatim, schowałam do pokoju. Nie zastanawiając się nawet przez chwilę, podreptałam w stronę swoich, a następnie drzwi swojego kruczoczarnego przyjaciela.
-Czego chcesz? - zapytał bez emocji, opierając się barkiem o futrynę.
-Chyba musimy sobie coś wyjaśnić Olek - westchnęłam, weszłam wgłąb pomieszczenia i usiadłam na brzegu łóżka. Nerwowo ściskałam w dłoni brzeg koca, który niechlujnie zwisał z materaca.
Śliwka jakby nie przejął się moją obecnością i zajął się  wrzucaniem swoich pogniecionych ciuchów do dużej torby.
-Co ty robisz? - nie doczekałam się odpowiedzi.
-Olek do jasnej kurwy! Możesz w końcu powiedzieć co cię gryzie? Jeśli nie chcesz się ze mną przyjaźnić, to powiedz mi to wprost, bo ja już naprawdę mam dosyć twoich ciągłych humorków. Zawsze ci coś nie pasuje, chodzisz naburmuszony i wszystko cię denerwuje. Chyba musi być coś na rzeczy, prawda?
-Ja też już mam dosyć naszej przyjaźni - usiadł po drugiej stronie łóżka opierając się swoimi plecami o moje. Głośno przełknęłam ślinę, próbując przetrawić to co przed chwilą powiedział.
-Mam dosyć siebie i ciebie jako przyjaciół. Mam dosyć mojej relacji z Arturem, ale chyba najbardziej... nie mogę znieść widoku ciebie i Kurka razem -  pocałował wierzch mojej dłoni.
-Chwila... jak to mnie i Kurka? - obejrzałam się za siebie.
-Błagam, Karola... myślisz, że tego nie widzę? Dwa razy nocował w twoim pokoju w Spale. Na śniadaniu byliście wykończeni, a potem nie mogliście się rozstać, kiedy wyjeżdżali na turniej. Chcąc czy nie chcąc miałem pokój na przeciwko.
-Olek... po pierwsze. Z Bartkiem znam się kilka dobrych lat i nigdy, ale to nigdy pomiędzy nami do niczego nie doszło. Nie wiedzieliśmy się przez kilka miesięcy, więc potrzebowaliśmy porozmawiać, tyle.
-A po drugie?
-Co to ma wspólnego ze mną? - westchnął słysząc moje słowa.
-Sama sobie odpowiedz na to pytanie, bo ja chyba dałem ci to do zrozumienia nie raz. Poza tym ty masz mnie gdzieś, a za każdym razem kiedy chcę się do ciebie zbliżyć, odpychasz mnie.
-Olek... - odwróciłam swoje ciało o sto osiemdziesiąt stopni i dłonią odwróciłam twarz przyjmującego w swoją stronę. Jego oczy miały w sobie ten niesamowity błysk, który sprawił, że gula w gardle nie pozwoliła mi wydusić z siebie ani jednego słowa. Mój wzrok mimowolnie wędrował po każdym detalu skóry siatkarza, powodując ciarki na plecach i rumieńce, którymi kolejny raz wydałam swoje uczucia.
-Ufasz mi? - zapytał z lekkim uśmieszkiem.
-No - mruknęłam żartobliwie.
-Chodź - nie pytając o powód, ruszyłam w drogę za niebieskookim. Po drodze zebraliśmy ze sobą Romacia z dziewczyną - Izą.
Wsiedliśmy do białego Audi i w rytmach wakacyjnych hitów disco polo, wyjechaliśmy w przynajmniej dla mnie mniej określonym kierunku.
-Ona czuje we mnie piniądz! Wystroiła się jak Beyonce! Patrzy na mnie drinka pijąc! - fałszowaliśmy na cały głos.
-Prawa komora gazowa jak się bawicie! Lewa komora nie słyszę was! Uuuu! - wydarłam się jednocześnie wykonując dziwne ruchy swoimi rękoma. Całe napięcie między wszystkimi jakby wyparowało.
-Nie wiem czy będzie ci tak do śmiechu jak zobaczysz, gdzie nas wywiozłem - śmiał się kierowca.
-Przecież gorzej już być nie może - puściłam mu oczko.
Kilka piosenek później byliśmy już na miejscu, jeżeli most kilkadziesiąt metrów nad ziemią można nazwać miejscem docelowym.
-Co ty knujesz Śliwka? Chcesz nas stąd zrzucić? - zrobiłam podejrzliwą minę.
-Skądże... skoczymy razem - mina kruczoczarnego wyglądała jak klon irytującego uśmieszku mojego brata.
-Chyba sobie żartujesz w tym momencie - założyłam ręce na biodra mrożąc wzrokiem przyjmującego.
-To my sobie popatrzymy jak się zabijacie - wtrącił Romać, nerwowo zaciskając ręce w piąstkach.
-Szymon, błagam cię... przecież jak tylko spojrzysz w dół, będziesz potrzebował pomocy psychiatry, ewentualnie reanimacji zwanej inaczej pierwszą pomocą - wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Iza, piątka! - klasnęliśmy sobie w dłonie - założę się, że Olek zrobi to samo - wydukałam zwijając się ze śmiechu.
-Założysz się? - zapytał pewny siebie.
-Założę się - wyciągnęłam do niego rękę, którą uścisnął. Przybliżył swoją twarz do mojej i wyszeptał do ucha.
-O kolację u mnie w domu - przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz.
-O ile przeżyjemy.
-My idziemy się przejść. Nie mam zamiaru być świadkiem śmierci moich przyjaciół - para sztucznie skruszona skierowała się w przeciwną stronę.
-Cykory! - wykrzyczał Olek i objął mnie ręką w pasie, prowadząc w stronę starszego pana, który odpowiednio założył na nas wszystkie niezbędne zabezpieczenia.
-Nie będę przeszkadzał zakochanym. Kiedy będziecie gotowi po prostu skoczcie - uśmiechnął się do nas opiekuńczo. Zostaliśmy sami, stojąc przed barierką na wysokości kilkudziesięciu metrów. Księżyc, który akurat świecił na nas w całej okazałości połączony z dźwiękiem koników polnych i szumem wody, wprawiał moje ciało w drganie, którego nie mogłam opanować.
-Boję się Olek - przytuliłam się do chłopaka tak mocno jak tylko mogłam.
-Jestem tutaj, nie bój się - ucałował czubek mojej głowy.
-Piotrek mnie zabije jak się dowie - przymknęłam powieki i objęłam nogami biodra Śliwki.
-A mnie mama - poczułam jak przechylamy się w lewą stronę, a moje gardło odruchowo zaczęło wydawać dźwięk przeraźliwego pisku. Spadaliśmy z głową do dołu, by zatrzymać się kilka centymetrów nad taflą wody.
-Co teraz! - wykrzyczałam trzęsąc się bardziej niż chory na padaczkę.
-Chyba musimy odpiąć się od liny - odpowiedział rozbawiony kruczoczarny.
-Ja nie umiem pływać!
-Nie ma innego wyjścia - spojrzał mi prosto w oczy - trzymaj się! - moje ciało znalazło się pod taflą wody. Dzięki niefortunnym ruchom rąk i nóg znalazłam się na powierzchni. Przerażonym wzrokiem zaczęłam szukać Olka, którego nie mogłam zlokalizować.
-Olek! Olek! Śliwka! - moje serce na chwilę przestało bić. Nie... to nie może być prawda!
-Olek! - użyłam chyba wszystkich strun głosowych, ale śladu po przyjmującym dalej nie było. Ze łzami w oczach zaczęłam płynąć w stronę brzegu. Postawiłam stopy na ziemi i ze słoną cieczą w swoich ślepiach, chodziłam w tą i z powrotem. W pewnym momencie natknęłam się na coś dużego, czego wcześniej tam nie było.
-Czyli jednak trochę ci na mnie zależy? - wtuliłam się w mokrą koszulkę, przesiąkniętą charakterystycznym zapachem, który wprost uwielbiałam.
-Idioto...
-Dobra zakochańce! Skoro przeżyliście, to musimy wracać, bo Kędziorek dzwonił, że za godzinę jest mecz.
-Hej, hej! To miał być jakiś spisek! Wiecie jak ja się bałam! A tak poza tym, to jesteśmy tylko przyjaciółmi i nie pozwalaj sobie - wykrzyczałam zła, nie do końca potrafiąc złożyć konkretną wypowiedź.
-Taa, jasne - wywrócił oczami.
-Ja tam uważam, że...
-Śliwka! Ty już sobie ze mną nie pogrywaj! Bo przez ciebie o mało nie potrzebowałam reanimacji, a teraz jestem cała mokra!
-No dobra, dobra - uśmiechnął się szeroko i zbliżył swoją twarz do mojego ucha - zobaczymy co powiesz po kolacji - zawiesiłam wzrok na gałęzi, chcąc za wszelką cenę uniknąć spojrzenia przyjmującego.
-To zależy jak poradzisz sobie w kuchni - wyszczerzyłam się.
-Idziecie czy nie!
-Lecimy Szymonku! - przesłałam mu buziaka w powietrzu.
-Eej! Ja też chcę! - kruczoczarny nadstawił swój policzek
-Za to co mi dzisiaj zrobiłeś? Pff - wyminęłam go i szybkim krokiem skierowałam się w stronę ''białego'' Audi.
To zdecydowanie najdziwniejszy dzień tych wakacji...

***

Po długiej i odprężającej kąpieli, ubrana w męską koszulkę i krótkie spodenki podreptałam do pokoju Kędziorka.
-Hejo! - weszłam wgłąb pomieszczenia i rozsiadłam się wygodnie na skórzanej kanapie. Może przynajmniej tutaj, w czterech ścianach mojego głupkowatego i kochanego przyjaciela, znajdę chwilę wytchnienia...
-Jaki wynik obstawiasz? - podał mi do ręki zielonego drinka.
-Trzy jeden. Myślę, że mój brat nie jest tak okrutny i da przebić się Włochom przez jego blok.
-Kędzior! Zgubiłem jedną skarpetkę! Nie widziałeś jej może? Taka zielona w białe kropki - odwróciłam się, a moim oczom ukazał się Dryja paradujący w samych bokserkach.
-Jezu Karolina, co ty tu robisz! - przerażony złapał za pierwszą lepszą michałową koszulkę i zasłonił pewne miejsca jego ciała.
-Nie widziałem twojej skarpetki Dawidzie - odpowiedział wymownie kielczanin.
-Po co ci skarpetki latem? - zmarszczyłam brwi.
-Nikt mnie nie rozumie - teatralnie spuścił głowę i wyszedł z pokoju.
Czy ten wyjazd, aby na pewno był dobrym pomysłem?

-----------------------------------------------------------------------------------
Tak jak obiecałam w weekend jestem z 11 :)
Za chwilę idę się pakować na obóz, więc niestety nie mam czasu na korektę tekstu. Mam nadzieję, że nie narobiłam żadnych głupich błędów ;)
Miłej niedzieli :-*
                                             KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!

czwartek, 12 listopada 2015

Młode Wilki 10

 ''Wyrzuć śmieci, to one zagradzają ci drogę do tego co tak naprawdę się liczy... chwili obecnej... tutaj i teraz''



-Przepraszam-podskoczyłam czując czyjeś dłonie na swoich ramionach. Do moich nozdrzy dotarła woń śliwkowych perfum-poniosło mnie.
-Ja nawet nie jestem zła. Po prostu powiedz mi co się dzieje, bo od kilku tygodni mam wrażenie, że żyjesz w innym świecie-powiedziałam ze stoickim spokojem patrząc głęboko w oczy siatkarza. Zapadła głucha cisza. Słyszałam jedynie nasze przyspieszone oddechy i nierówne bicie własnego serca.
-Karolcia...-przejechał palcem po czubku mojego nosa, a następnie złożył na nim delikatny pocałunek. Oparł swoje czoło o moje i zaczął prześwietlać moje oczy swoimi niesamowicie niebieskimi tęczówkami. Przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz, który nie uszedł uwadze przyjmującego. Jego dłoń znalazła się na moim zaczerwienionym policzku, a usta wywinęły na wzór lekko wykrzywionej podkówki.
Chwilę potem złączyły się delikatnie z moimi. Z każdą upływającą sekundą pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Oboje nie potrafiliśmy oprzeć się pożądaniu, które tłumione przez kilka miesięcy sprawiło, że zdzieraliśmy z siebie ubrania rzucając nimi gdzie popadnie.
Przyjmujący chwycił mnie w pasie i razem zaczęliśmy nieudolne poszukiwania łóżka. Po drodze przewróciliśmy stolik, z którego spadł i rozbił się kieliszek z czerwonym winem.
-Olek, nie-siatkarz nie zareagował na moje słowa, ponieważ był zbyt zajęty robieniem mi malinek na szyi.
-Olek, proszę-chwyciłam jego twarz w dłonie i ostatni raz złożyłam pocałunek na spragnionych ustach przyszłego resoviaka.
Przyjmujący westchnął cicho i podał mi rękę, bym podniosła się do pozycji siedzącej. Włożył  na mnie swoją koszulkę, którą ściągnął z lampy wiszącej nad łóżkiem i objął mnie silnym ramieniem.
-Przepraszam-wyswobodziłam się z uścisku siatkarza, szybko włożyłam na siebie spodenki  wybiegłam z pokoju, chcąc znaleźć się jak najdalej od tego miejsca.
Po kilku godzinach samotnego spaceru znalazłam się przy jakimś całodobowym spożywczaku. Weszłam do środka, kierując się w stronę półki z przeróżnymi alkoholami. Szybko odnalazłam butelkę z napisem "Żołądkowa gorzka" i skierowałam się w stronę kasy.
-Wiesz, że czasem lepsza jest rozmowa?-zagadnął młody sprzedawca.
-Gdyby to nie była tak beznadziejna sytuacja, to może tak...
-Każdemu czasem wydaje się, że jest w beznadziejnej sytuacji. Tylko, że wtedy nie odróżnia dobra od zła i potem żałuje tego co zrobił.
-Jest w tym trochę prawdy, ale ja mam taką zasadę, że niczego w życiu nie żałuję.
-Więc pozwól, żebyś nie żałowała rozmowy, niż wypicia tej butelki-uśmiechnął się zawadiacko.
-Normalny człowiek, będący kasjerem spytałby, czy chcę jeszcze kupić coś z promocji, a ty odmawiasz mi sprzedania czystej, polskiej wódeczki-uśmiechnęłam się nerwowo mając dosyć towarzystwa nieznajomego.
-Jak widzisz, nie oferuję ci płynu do mycia naczyń za połowę ceny, nie odmawiam sprzedaży wódki, a jedyne czego chcę to pomóc dziewczynie będącej w beznadziejnej sytuacji, która w środku nocy chce się upić przed sklepem.
-To twój sposób na nudę w pracy? Pomaganie zabłąkanym dziewczynom? Nie wiem... to ma być jakaś gra wstępna? Nie bierze mnie to!-rzuciłam w chłopaka niebieskim papierem z nadrukiem Kazimierza Wielkiego.
 -Męska koszulka, męskie perfumy...przypadek?-prychnął. Dopiero w tym momencie zdałam sobie sprawę z tego, że nie mam na sobie swojej, tylko bluzkę przyjmującego.
Chwyciłam butelkę i wyszłam z budynku szybko kierując się w stronę jeziora. Miałam na dzisiaj dość przedstawicieli płci przeciwnej. Przysiadłam na postrzępionym konarze drzewa i zatopiłam usta w palącym trunku. Wraz z poczuciem gorzkiej woni alkoholu mój organizm zaczął reagować wykrztuśnie... Działo się tak za każdym razem, gdy próbowałam przekonać się do czystej wódki. Schowałam twarz w dłoniach i nie potrafiłam już powstrzymać łez.
Może Śliwka wtedy miał rację? Może faktycznie zachowuję się jak suka? Jak mogłam pozwolić na ten pocałunek? To, że ciągnęło nas do siebie od momentu, kiedy się poznaliśmy to jedna sprawa... i mówię to zupełnie świadomie, bo mimo wszystko... tak po prostu było. Jako jedyni znosiliśmy swoje humorki, podczas gdy inni byli zajęci sobą.
Tylko to wszystko zaszło za daleko...
***

Do hotelu wróciłam nad ranem. Wzięłam szybki prysznic, ogarnęłam się i zeszłam do recepcji, chcąc zapisać się wieczorem na jakiś masaż lub coś w rodzaju spa. Potrzebowałam jakoś odreagować tą całą sytuację.
-Oo Kędziorek! Widzę, że się gdzieś wybierasz, idę z tobą!
-Byłaś kiedyś na paintballu w mazurskim lesie?-poruszał zabawnie brwiami.
-Paintball? O kurde! Muszę skombinować jakiś team-rozejrzałam się po pomieszczeniu.
-Myślałem raczej, żeby zrobić sobie solówkę. Tylko ty i ja, co ty na to?-pochylił się nade mną i uśmiechnął znacząco.
-No nie wiem, nie wiem... a jak mnie tam zgwałcisz?-odpowiedziałam tym samym.
-Raczej... raczej to ty obejmiesz mi bicka dwoma palcami-wybuchnął śmiechem.
-Sugerujesz coś?-skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
-Oj już się nie obrażaj... fizycznie ci nic nie brakuje. Sam, gdybym mógł to bym cię...-podrapał się po głowie.
-Grabisz sobie Kędzior... i to w mało odpowiednim momencie-moja noga całkowicie przypadkiem znalazła się na tylnej, dolnej części ciała rozgrywającego.
Nie przyjechałam tutaj zmarnować ostatnich dni wolności od nauki, dlatego stwierdziłam, że sprawy śliwkowe zostawię sobie na później, a teraz zajmę się dokopaniem Michałowi. W końcu Nowakowscy mają to we krwi!

Nie zdążyłam się obejrzeć, a razem z Michałem wracaliśmy już do hotelu.
-Dziękuję-wspięłam się na palce i złożyłam pocałunek na policzku rozgrywającego.
-Widzimy się wieczorem u mnie-pogroził mi palcem-inaczej powiem twojemu bratu, że nie kibicowałaś.
-A sprawdzałeś czy masz w pakiecie polsat sport?-zapytałam żartobliwie.
-Bez obaw, mam kontakty z Szanownym Panem Zbigniewem Solorzem-puścił mi oczko i zniknął za drzwiami pokoju.
Byłam tak padnięta, że nie miałam nawet siły na przekręcenie klucza w zamku.
-O cholera-zdałam sobie sprawę z faktu iż jakimś cudem drzwi były otwarte. Weszłam na paluszkach do ciemnego pokoju, umierając na zawał za każdym razem, gdy zaskrzypiała podłoga. Zapaliłam światło i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to kołdra, która unosiła się wraz z wdechem i wydechem jakiegoś osobnika.
-Olek?-zareagowałam automatycznie, gdy spod kołdry wyłoniła się głowa przyjmującego. Jakim cudem on się tutaj znalazł?
-Siadaj-powiedział spokojnie wskazując na miejsce obok siebie. Wykonałam jego prośbę, nie chcąc się kłócić.
-Posłuchaj... jesteś dla mnie....
-Olek proszę... nie komplikuj tego jeszcze bardziej. To wszystko zaszło za daleko.
-Aha! Czyli ty uważasz, że do niczego między nami nie doszło, tak?
-Stało się za dużo-siatkarz jakby nie reagował na moje słowa. Zawiesił wzrok na moich tęczówkach, a ja po raz kolejny poczułam dziwne ciepło w sercu.
-Nie rób tego-zamknęłam oczy próbując nie zwracać uwagi na miętowy oddech na mojej szyi.
-Chcesz, żebym cię przytulił?-zapytał niesamowicie seksownym tonem.
-W życiu-uśmiechnęłam się pod nosem i przykleiłam swoje usta do policzka bruneta.
-Do budy Śliwka-przyjmujący pokręcił głową z politowaniem-muszę się przebrać.
-W nocy jakoś się nie wstydziłaś-ścisnął usta w wąski pasek.
-Wypad!
-No już już! Spokojnie księżniczko, już mnie nie ma-uniósł ręce w geście dezaprobaty i oparł swoje ciało o futrynę stając ze mną "twarzą w twarz".
-Coś jeszcze?-skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej.
-Chciałem życzyć ci dobrego wieczoru-chłopak przybliżył się do mnie i złożył na moich ustach pojedynczy pocałunek.
-Jeśli o mnie chodzi... to o jedno słowo za dużo-spojrzałam wymownie na towarzysza.
-Karo...
-Olek...-przymknęłam powieki.
-Zrobiłem coś nie tak?-oczy siatkarza przepełnione były smutkiem i niepewnością. Nie potrafiłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Widok zranionego bruneta doprowadzał mnie do szału.
-Zostaw mnie samą-wbiłam wzrok w sufit próbując powstrzymać łzy cisnące mi się do oczu.
-No tak... poważna argumentacja zawsze do mnie przemawia-prześwietlił mnie wzrokiem i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.
***

Po wizycie na recepcji, która miała na celu odwołanie zaplanowanego spa, przypomniałam sobie o tym, że obiecałam Kurkowi rozmowę przez skypa.
Wzięłam więc swojego starego, niezawodnego laptopa i rozsiadłam się wygodnie na balkonowym leżaku.
Kliknęłam w zieloną słuchawkę, a na ekranie pojawił się obraz atakującego i środkowego reprezentacji polski.
-Cześć Zati!-najpierw przywitałam się z mistrzem drugiego planu, który zajęty był graniem w cs-a.
-Eej! A ja to co?-skarżył się Kurek.
-Cześć Bartuś-przesłałam mu ironicznego buziaka.
-A najlepsi na koniec-Piotrek zadowolony ze swojej wypowiedzi przeszył wzrokiem obu towarzyszy.
-Ostatni będą pierwszymi-swoje trzy grosze wtrącił Zati.
-Nawet mnie nie denerwuj-warknął-strzelę ci takiego headshota z krótkiej, że pożałujesz.
-To ja nie będę asekurował jak cię ktoś zablokuje.
-Spadaj-przedrzeźniali się.
-Oj dzieci... chyba źle działa na was nieobecność Igły-wtrąciłam.
-Uważaj na słowa młoda. Jestem od ciebie o siedem lat starszy-Kuraś żartobliwie pogroził mi palcem.
-Dobra, dobra... już się tak nie mądrujcie.
-Gdzie ty tak właściwie jesteś?-zapytał mój brat.
-Na Mazurach-przeniosłam wzrok na okno po lewej stronie, w którym zapaliło się światło-dupeczki moje, przepraszam was, ale muszę kończyć. Dajcie z siebie wszystko, a ty bracie masz pokazać, że z Nowakowskimi nie warto zadzierać.
-Do usług kochanie-odparł Piotrek i przeczesał dłonią swoją fryzurę.
-Baw się dobrze młoda-ostatni raz spojrzałam na szczery uśmiech Kurka i nacisnęłam czerwoną słuchawkę...
------------------------------------
CIĄG DALSZY NASTĄPI...

Żyję :D
Pozwólcie, że nie będę Was zanudzać moimi życiowymi historiami, ale myślę, że jednak mnie rozumiecie...
Nauka, nauka i jeszcze raz nauka... eh

Mam nadzieję, że nie narobiłam dużo błędów, ale jestem nieprzytomna ;/


ps: Czy któraś z Was pisze, lub czyta jakiś godny polecenia blog o Śliwce lub kadrze B?
Niestety nigdzie nie mogę niczego znaleźć, a chętnie bym coś takiego poczytała ;)
Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt XDDD

środa, 30 września 2015

Młode Wilki 9

''Nie ważne jest jak mocno uderzasz, ale jak mocno możesz dostać i dalej iść do przodu"



Na jednym z miejsc parkingowych przed moim blokiem zobaczyłam śnieżnobiałe Audi. Z niewinnością wymalowaną na twarzy ruszyłam w jego kierunku. Kiedy siedziałam na miejscu pasażera miałam wrażenie, że jestem bohaterką jakiejś dobrej bajki. Niesamowity zapach charakterystycznych Śliwkowych perfum wypełniał moje płuca. Wakacyjna atmosfera wywołana przez cichą muzykę w tle powodowała, ciarki na moim ciele. Wzrok mimowolnie powędrował na niesamowicie niebieskie tęczówki przyjmującego.
-To co? Może odpuścimy sobie tą imprezę?
-Jedź już-odpowiedziałam odruchowo.
Przez moją chwilę słabości wyrobił sobie przewagę. Doskonale wiedział co robić, abym mu ulegała. Mimo wszystko to nie było największym problemem. Najgorsze było to, że ja poddać się mogłam tylko jemu.

Pierwsze co dostrzegłam po wejściu do lokalu to Kędziorek tańczący na rurze. Wymieniłam dziwne spojrzenie z ciemnowłosym i razem z nim skierowałam się w stronę loży zajętej przez całą siatkarską elitę. Zajęłam miejsce obok Szalpuka i nie mogąc oprzeć się pokusie zatopiłam swoje ciało w jego silnych ramionach. Upiłam łyka niebieskiego trunku należącego do blondyna i wyciągnęłam go na parkiet.
-Pięknie wyglądasz-powiedział porywając mnie w tango. Po kilku szybszych kawałkach zrobiliśmy przerwę na drinka. Zabraliśmy ze sobą kubeczki z trunkiem i wyszliśmy na świeże powietrze. Przysiedliśmy na ostatniej z wolnych ławek w niewielkim parku znajdującym się obok klubu.
-Wczoraj dostałem list z powołaniem na Memoriał-przechylił plastikowy kubeczek i pochłonął jego połowę na jednym wdechu.
-A co z mistrzostwami świata juniorów?-zapytałam po dłuższej chwili zastanowienia.
-Śliwka chyba sobie poradzi beze mnie-prychnął.
-Wiesz, że wam nie odpuszczę?-objął mnie ramieniem.
-Nie bez powodu nosisz nazwisko Nowakowska-westchnął.

***

Kolejny dzień zapowiadał się bardzo ciekawie. Kędziorek zupełnie przypadkiem podsunął pomysł wyjazdu na Mazury. Dalej wszystko poszło jak domino. Zebrała się grupa ochotników, znaleźliśmy jakiś domek do wynajęcia i jedyne co nam zostało to spakowanie walizek.
Będąc już pod koniec wspomnianej czynności usłyszałam przeraźliwe pukanie do drzwi. Podeszłam do kawałka drewna i przekręciłam błękitny klucz znajdujący się w zamku.
-Przed chwilą dzwonił do mnie Kędzior i mówił, że czekają na nas od godziny-poinformował bez ogródek.
-Przecież mięliśmy się spotkać o dwunastej na parkingu przed Lidlem-wydukałam mrużąc oczy.
-Widocznie była jakaś zmiana planów.
-No dobra Śliwka. Mam nadzieję, że mnie nie wkręcasz-szybko dopakowałam walizki i oddałam je w ręce przyjmującego. Kilka minut później zjawiliśmy się w umówionym miejscu. Podczas, gdy Śliwka poszedł ustalać z resztą chłopaków rzeczy dotyczące trasy, ja postanowiłam zostać na miejscu, żeby nie kłócić się z Kędziorkiem o to, że po pijaku przekazał mi złe informacje na temat między innymi godziny naszego spotkania.

Nieskazitelne powietrze, śpiew ptaków, którego nie zagłuszał dźwięk silników. Pięciogwiazdkowy apartament ze spa i ogromnym basenem. Czego chcieć więcej?
Zahaczyliśmy o recepcję i windą wjechaliśmy na ósme piętro.
Znaleźliśmy swoje pokoje, a Śliwka niedbale wrzucił do nich walizki.
-To co zaliczamy najpierw?-zapytałam przerywając krępującą ciszę między nami.
-Siebie-uśmiechnął się głupio.
-Jednak kretyn, a już powoli zmieniałam swoją opinię na twój temat-wyszłam z pokoju mało nie potykając się o własne nogi.
-Gdzie się podział twój dystans?-zironizował.
-Nie masz nic lepszego do powiedzenia? To łaskawie zamknij tę swoją piękną buźkę, bo nie mam ochoty na okrągło słuchać twoich fochów! Kłócisz się ze wszystkimi dookoła, nie można z tobą normalnie porozmawiać. Myślałam, że potrzebujesz czasu, żeby się przed kimś otworzyć, ale widocznie się myliłam, bo ciągle jest to samo. Nie wiem, może masz jakiś problem, o którym nie chcesz mówić. Wiesz, że zawsze możesz na nas liczyć, a zachowujesz się tak jakbyś nikomu nie ufał. Może to z nami jest jakiś problem? Zmienilibyśmy to, ale jak skoro ty nic nie mówisz. Naprawdę się w tym gubimy Śliwka.
-Co masz na myśli mówiąc ''na nas''?-zapytał gapiąc się w jakiś punkt na ścianie.
-Dobrze wiesz Olek-przysiadłam obok przyjmującego.
-Posłuchaj, to nie jest moja wina! Artur obraził się o coś o czym nawet nie był pewny, że było prawdą.
-A nie było?
-Było-odburknął i wywrócił oczami.
-Olek... nikt nie chce dla ciebie źle-położyłam dłoń na ramieniu chłopaka.
-Wiem-powiedział z wyczuwalnym grymasem.
-Do ciebie chyba nic nie dotrze-westchnęłam.
-Idziemy się trochę obeznać po okolicy?-zapytał zerkając na mnie kątem oka.
-Nie czekamy na resztę? Kędziorek z Szalupą będą za 5 minut.
-Tym bardziej chodźmy-z bezradności ścisnęłam usta w wąski pasek.
Przez kilka dobrych godzin chodziliśmy po mieście nie zamieniając ze sobą ani jednego słowa. Nie trzeba było być Śliwką, żeby zauważyć, że coś go gryzie. Chodził z wzrokiem wbitym w ziemię i był totalnie odłączony od rzeczywistości....
Z każdym mijającym dniem zaczęłam tracić nadzieję na jakąkolwiek rozmowę z przyjmującym. Jedyne na co było go stać to wymuszone przytakiwanie, a czasem tylko nikły ruch głowy.
Natłok myśli i chęć znalezienia jakiegoś rozwiązania nie dawała mi spać. Przekręcałam się z boku na bok czując mrowienie w każdej kończynie. Podirytowana sytuacją wskoczyłam w cienką bluzę i wyszłam na balkon. Wlepiłam wzrok w szczyt lekko zaśnieżonej góry.
-Nie śpisz? Nawet o północy nie można mieć spokoju-obróciłam głowę w lewo i w ciemności wypatrzyłam sylwetkę Śliwki. Nie zdążyłam wydusić z siebie żadnego słowa, bo dziwnym trafem już go tam nie było.
Który to raz z kolei potraktował mnie jak niepotrzebnego śmiecia? Miałam tego serdecznie dosyć. To koniec. Niejednokrotnie próbowałam do niego dotrzeć, starałam się być miła, ale na niego nie działało kompletnie nic. Miałam dziwne wrażenie, że podczas tego wyjazdu stanie się coś, co wywróci czyjeś życie o sto osiemdziesiąt stopni...
-----------------------------------------------
Witam :)
 Tak jak obiecałam, koniec września równa się z moim powrotem. Nie w wielkim stylu, ale w moim stylu ;)
Mam do Was pytanie. Czy istnieje jakaś opcja, którą można zdalnie zablokować komuś zmienianie szablonu? Przepraszam, że ciągle to robię, ale jaki by on nie był to zawsze jest coś nie tak. Więc...wracam, nadrabiam to co miałam nadrobić u Was. Informujcie mnie o nowych rozdziałach na Waszych blogach, bo przez tyle czasu mnie nie było, że wszystko pozapominałam. Tak więc, następne rozdziały będą już takie konkretnie o czymś i postaram się zmienić to, że ciągle jest jakaś przerwa... wszystko będzie już bardziej dopracowane, także nie zniechęcajcie się tym na górze ;)
Myślałam jeszcze, żeby poruszyć temat Pucharu Świata, ale nie ma co do tego wracać ;) ME wygramy i przypomnimy, że jesteśmy MISTRZAMI ŚWIATA!
Buźki ;-*

Rozdział dedykuję Inaccessible Girl. Mam nadzieję, że się nie obrazisz :D
Kochana, jak tylko znajdę chwilę czasu to nadrobię Twojego bloga <3

piątek, 28 sierpnia 2015

INFORMACJA!

Wena-słowo, które zniknęło z mojego słownika... i na złość nie chce się znów pojawić! :( Wiecie jak to jest. Ostatnie dni wakacji, dużo się dzieje. U mnie dochodzą jeszcze problemy rodzinne i od września czas wziąć się do roboty i zacząć się jakoś uczyć, żeby zdać do następnej klasy xdd
Nie chcę Was tak zaniedbywać, bo to nie w moim stylu. Wyznaczyłam sobie cele i teraz skupiam na nich cała swoją uwagę.
Do bloga wrócę pod koniec września.
Teraz moja prośba do Was. Jeśli chcecie, abym dalej pisała zostawcie po sobie ślad. Może być nawet emotka, wszystko jedno... chciałabym wiedzieć, czy to ma sens.
Peeski: Nie uciekam przed odpowiedzialnością. Fabułę opowiadania od początku miałam w mojej nieogarniętej kulce ;)
<3

Zapomniałabym! Przepraszam jeśli nie komentuję Waszych postów. Czekajcie na mnie, niedługo Was odwiedzę i nadrobię ;)

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Młode Wilki 8

"Można walczyć, albo można się poddać. Oddać wszystko diabłu, zostać z niczym, a na to właśnie bracie on liczy!!!"




Kolejne dni mijały zdecydowanie za szybko. W związku z tourne wszystkie przygotowania do ślubu spadły na mnie. W prawdzie mogłam liczyć na pomoc dziewczyny Fabiana, ale to nie ona była świadkową i nie chciałam jej dodatkowo obciążać.
***
Któregoś wieczoru razem z Olą postanowiłyśmy objechać rodziców przyszłego małżeństwa, by dopiąć wszystko na ostatni guzik.
-Nie mogę uwierzyć, że Piotruś będzie miał żonę. W dodatku taką piękną i mądrą-rozczulała się mama co jakiś czas popijając wodę z lodem.
-Dziękuje, ale ja sama tak nie uważam. Jestem zwykłą dziewczyną, nie wiem co Piotrek we mnie widzi-odpowiedziała Ola zalewając się rumieńcem.
-Przepraszam na chwilę-poczułam jak telefon wibruje mi w kieszeni. Udałam się do przedpokoju, by móc spokojnie porozmawiać.
-Hej Fabian, co tam?-zapytałam przyjaźnie.
-Pamiętasz, że dzisiaj masz odebrać garnitur?
-Cholera jasna! Na śmierć zapomniałam!
-Karol...błagam cię, jedź tam dzisiaj-czułam jak zalewa mnie fala zażenowania.
-Koniecznie dzisiaj?-nerwowo przydeptywałam swoje stopy.
-Jesteś umówiona z właścicielem salonu na dziewiętnastą.
-Dobrze-westchnęłam głośno.
-See you later-zablokowałam telefon, włożyłam go do kieszeni spodenek i zajęłam wcześniejsze miejsce przy stole.
-Mamo, pozwolisz na chwilę?-spojrzałam błagalnym wzrokiem na rodzicielkę.
-Dobrze, częstuj się ciastem Olu-powiedziała przepraszająco do blondynki.
Usiadłam na kuchennym blacie i zaczęłam tłumaczyć.
-Słuchaj mamo. Przed chwilą dzwonił Fabian, prosił, abym odebrała garnitur Piotrka z salonu. Ola nie może się o tym dowiedzieć.
-Ale dlaczego?-zmarszczyła brwi.
-Piotrek powiedział Oli, że garnitur kupił przed wylotem. Nie chcemy robić kwasów przed ślubem.
-Rozumiem...słusznie, a jak wrócisz do domu? Wolałabym, żebyś nie tłukła się autobusem-położyła dłoń na moim ramieniu.
-Zadzwonię po kogoś, dam radę mamo-wywróciłam oczami.
-Dzwoniła moja przyjaciółka, muszę wracać do domu. Poradzisz sobie sama?-zapytałam stojąc w progu pokoju gościnnego.
-Odwiozę cię-zaoferowała.
-Nie...dzwoniłam już po kogoś-żwawym krokiem skierowałam się w stronę drzwi wejściowych. Założyłam sandałki i wybiegłam z domu zastanawiając się kogo mogę poprosić o pomoc.
Ostatecznie padło na mojego ulubionego przyjmującego.
-Halo?-przywitał mnie wesoły głos czarnowłosego.
-Czołem Śliwka! Jesteś w domu?-zapytałam równie energicznie.
-Aa jestem...-mogłabym przysiąc, że szczerzył się do siebie jak nienormalny.
-Olek?-mruknęłam niepewnie.
-Słucham panią?
-Przyjechałbyś po mnie do Przemyśla?
-Aa jasne, nie ma sprawy 'Olek, długo jeszcze każesz mi czekać? Za chwilę się rozmyślę!'-usłyszałam damski głos po drugiej stronie słuchawki i zamarłam. Karolino, jak zwykle masz wyczucie czasu...
-Muszę kończyć-przerwałam połączenie i przyspieszyłam kroku. Miałam dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje.
-Karolina?-niemal w tej samej chwili znalazłam się w objęciach chłopaka z bujną blond czupryną.
-Boże, wiesz jak mnie wystraszyłeś!
-Tak słodko wyglądasz, gdy się denerwujesz-złożył mi delikatny pocałunek na ramieniu. Speszona odskoczyłam na bezpieczną odległość.
-Co ty tutaj robisz?-zapytałam nerwowo poprawiając włosy.
-Przyjechałem na zakupy. Moja mama bierze ślub z tym baranem-westchnął głośno-właśnie, może mi coś doradzisz? Przydałoby mi się kobiece oko-ręka blondyna powędrowała na mój pas.
-Chętnie, ale nie dzisiaj. Muszę jechać odebrać garnitur Piotrka-wydukałam.
-Podwiozę cię! A zakupy przełożymy na jutro.
-W sumie... mogłabym się zgodzić-uśmiechnęłam się cwaniacko pod nosem. Utworzyłam sms o treści "Mam nadzieję, że wam nie przeszkodziłam. Nie przejmuj się mną, wrócę sama." i wysłałam pod numer chowający się pod nazwą Śliwka.
***
-Dziękuję bardzo i przepraszam, że tak późno, ale kompletnie zapomniałam.
-Rozumiem, zamieszanie ze ślubem...naprawdę nic się nie stało.
-Do widzenia-pożegnałam się z właścicielem salonu i wróciłam do auta. Pudełko z garniturem bezpiecznie odłożyłam na tylne siedzenie.
-Może skoro już jesteśmy w Krakowie to przejdziemy się po rynku?-spojrzał niepewnie w moją stronę. W odpowiedzi skinęłam głową.
Słońce powoli zaczęło chować się za horyzontem. Uwielbiałam to miasto po zmroku. Było tutaj tak rodzinnie, magicznie, a zarazem romantycznie.
Przysiedliśmy na drewnianej ławce. Mimo wysokiej temperatury chłopak kurczowo trzymał moją dłoń. Potrzebowałam bliskości drugiej osoby, a Olek był jedynym przedstawicielem płci męskiej, któremu mogłam zaufać. Oparłam głowę na ramieniu chłopaka. Z zaciekawieniem wpatrywałam się w poczynania małego chłopca, którego rodzice uczyli jeździć na malutkim rowerku.
-Pamiętasz, kiedy robiliśmy przedstawienie na dzień matki i ojca?
-Mhm-objął mnie ramieniem
-Wszyscy pobiegli do swoich rodziców, a my zostaliśmy na środku trzymając się za ręce-po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
-Nasze matki wolały jechać razem do spa w Busku Zdroju, niż słuchać jak ich własne dzieci mówią, że je kochają-uniósł obojętnie brwi.
-Z kim twoja matka bierze ślub?
-To jakiś biznesmen...wiesz co zrobił, gdy matka nas sobie przedstawiła? Dał dwie stówy i kazał wypierdalać-zaśmiał się ironicznie.
-Przykro mi.
-Spoko...a co z twoim ojcem? Odezwał się chociaż raz przez te dwadzieścia lat?
-Nie-przyciągnął mnie do siebie jeszcze mocniej.
Kilka dni później...
Punkt osiemnasta zjawiłam się w osiedlowej kawiarni. Dosiadłam się do stolika, który zajął właściciel czarnej czupryny. 
-Karolina, jak tak będzie, to tak dalej nie będzie-powiedział z kamienną twarzą-musimy poważnie porozmawiać.
-Słucham-jego wzrok powędrował pod stół.
-Cholera jasna!-powiedział na tyle głośno, że wszyscy zgromadzeni dziwnie się na nas spojrzeli-muszę lecieć mała-wybiegł z pomieszczenia zostawiając mnie osłupiałą. Wracając do domu miałam ochotę wykrzyczeć przypadkowym ludziom jak bardzo go nienawidzę.
***
Ubrałam sukienkę, zrobiłam makijaż i fryzurę. Spojrzałam w swoje odbicie w lustrze i muszę przyznać, że efekt być niesamowity. Tym razem poszłam na całość. Kurząca sukienka i seksowny makijaż. Ten zestaw z pewnością pozwoli zaimponować Olkowi.
---------------
Przepraszam.
Tym razem nawet nie obiecuję, że następny rozdział będzie dłuższy, bo jak widać nic z tego nie wychodzi :(
Taka przepaść czasowa jeszcze mi się nie zdarzała, ale tym razem nie miałam czasu, weny, a nawet ochoty pisać...
Czy coś się dzieje oceńcie same... który to Olek wyciągnął Nowakowską z domu? hahah xdd
Przepraszam za błędy
 Buuziaczki :-*

środa, 29 lipca 2015

Młode Wilki 7

"Never back down, never back down, never back down, never back down!"


-Mam ochotę na taką konkretną imprezę-powiedziałam zapatrzona w krajobraz.
-Ze mną?-uniósł jedną brew.
-Nie, z tym drzewem-podniosłam się i przytuliłam do grubego konara.
-Myślisz, że konar jest lepszy od śliwki?
-Tego nie powiedziałam, musiałabym spróbować-na mojej twarzy zagościł nikły uśmieszek. Odłamałam kawałek kory i umieściłam ją pomiędzy zębami.
-A śliwki...próbowałaś?
-Zależy jaką masz na myśli-przygryzłam zawadiacko wargę. Przyjmujący podniósł się z ziemi i zatrzymał tuż za mną. Był na tyle blisko, że zapach jego perfum swobodnie docierał do moich nozdrzy.
-Tą-położył swoją wielką dłoń na moim ramieniu i delikatnie za jej pomocą obrócił moje ciało w swoją stronę. Podniosłam wzrok na jego czekoladowe tęczówki. Jeszcze nigdy nie widziałam w nich tylu iskierek. Przyjmujący chwycił moją dłoń i zostawił w środku mały prezent. Wyprostowałam palce i zobaczyłam...
-Frajer-wymierzyłam śliwką w śliwkę i wróciłam na nasze stanowisko przy rzece.
-Jest tu jakiś ciekawy klub?-puste miejsce obok zajął mój towarzysz.
-Do zajebistych klubów nie wpuszczają takich buraków jak ty-powiedziałam obojętnie. Zerknęłam na Olka, który wyraźnie coś knuł.
-Nie!-wyprzedziłam jego zamiary i zaczęłam uciekać. Na nic to się jednak nie zdało. Trzepałam się, by mnie puścił, ale chłopak nie dawał mi żadnych szans. Im dalej wchodził do wody, tym mocniej go obejmowałam.
-Proszę...mamy dwajścia kilometrów do domu, proszę-złapałam jego twarz w dłonie i wręcz błagałam, aby się nade mną zlitował.
-Ja już jestem mokry...-spojrzał mi prosto w oczy-kolej na ciebie- Rzucił mną jak workiem ziemniaków. 
-Nie daruję ci tego!-wydarłam się i zaczęłam go podtapiać. 
-Ej...mała, wystarczy-uśmiechnął się głupio. Miałam ochotę utopić go do końca!
-Powinnaś trenować sztuki walki-zagadnął siatkarz kierując się ku brzegu.
-W Polsce?-zakpiłam-jak byłam mała mój tata zrobił mi worek treningowy z opon. Wkurzał mnie kolega z przedszkola. Postanowiłam sobie, że będę ćwiczyć i kiedyś go pobiję. Wiesz...to taki zbieg okoliczności, też miał na imię Aleksander-w odpowiedzi otrzymałam tylko chłodne spojrzenie Śliwki.
-Zadzwońmy po Olkę. Nie będziemy się tłuc tyle kilometrów-powiedziałam szukając w torebce komórki.
-A rowery?
-Zostawimy u kogoś ze wsi-Śliwka posłał mi zdziwione spojrzenie.
-No co? Weź idź lepiej załatw coś do jedzenia, bo i tak nie będzie z ciebie pożytku-wydukałam próbując wyciągnąć spod pleców chłopaka koc.
-Przecież tu nie ma żywej duszy-rozejrzał się dookoła.
-Ja się stąd nie ruszam, sam wymyśliłeś skakanie do wody w ubraniach. Jestem głodna, a twoim obowi...
-Dobra...wiem do czego zmierzasz-chłopak podniósł swoje cztery litery i skierował się w mniej znanym mi kierunku.
-Tylko się nie zgób cioto-nie odwracając się pokazał mi środkowego palca.
-Sam się pieprz-mruknęłam pod nosem.
-Kto ma się pieprzyć?-podskoczyłam jak nienormalna, kiedy usłyszałam za plecami jakiś niezidentyfikowany głos.
-Wybacz...to nie było najbardziej oryginalne zagajenie... pozwól, że zacznę od nowa-jakiś niewysoki blondyn stanął naprzeciwko mnie.
-Błagam, nie pytaj czy bolało jak spadłam z nieba-uśmiechnęłam się przyjaźnie.
-Chciałem tylko oddać twoją własność-chłopak wyciągnął w moim kierunku rękę z moim portfelem.
-Skąd to masz?-spytałam zdziwiona.
-Zostawiłaś na ławce przed sklepem-towarzysz jakoś dziwnie mi się przyglądał.
-Nawet nie zauważyłam, dziękuję-czułam jak na mojej twarzy pojawia się rumieniec.
-Nie ma sprawy...na prawdę mnie nie poznajesz?-pokazał szereg białych zębów.
-Znamy się?-uniosłam jedną brew.
-Litwo, ojczyzno moja...ty jesteś jak-wydarłam się jak nienormalna.
-Olek? Jak mogłam nie poznać własnego męża!-rzuciłam się na blondyna i zaczęłam mierzwić jego wylakierowaną grzywkę-przed chwilą rozmawiałam o tobie ze znajomym-położyłam głowę na ramieniu towarzysza. Próbowałam w ten sposób stłumić falę śmiechu.
-Czyli nadal z tego nie wyrosłaś?-pokręcił głową z politowaniem.
Rozmowa zaczęła ciągnąć za sobą kolejne tematy. Straciliśmy rachubę czasu, ale doskonale wiedziałam, że siatkarz zbyt długo nie wraca. Postanowiliśmy, że przejdziemy się po okolicy i go poszukamy.
-Ja już nie mam siły...-jęczałam po kolejnym pokonanym kilometrze.
-To wskakuj-bez słowa wskoczyłam chłopakowi na barana.
W drodze do osiedlowego sklepiku wykonałam telefon do Oli. Przyszła Nowakowska siedziała w galerii bałtyckiej i gdy tylko usłyszała w jakim celu dzwonię, rozłączyła się.
-Przenocuję was-zaproponował blondyn.
-Nie...dzięki wielkie, ale wrócimy autobusem. Ta ciota musi dostać jakąś karę-warknęłam.
Naszą marionetkę zastaliśmy pod sklepem. Najciekawsze w tym wszystkim było to, że nie była tam sama.
-To jest Kasia-powiedział zakłopotany przyjmujący.
-Cześć Kasiu...co ty tutaj robisz?-kucnęłam przy dziewczynce.
-Psyjechałam lowelkiem do ślklepu mamusi-Śliwka podrapał się po głowie.
-Mi mówiłaś, że się zgubiłaś-dziewczynka zaczęła się śmiać i zniknęła za drzwiami.
***
-Wisicie mi przysługę-powiedział Dryja zatrzymując swoje auto pod moim blokiem. Środkowy dostał ode mnie buziaka w policzek i zmysłowe dziękuję.
Nigdy więcej takich wypadów.
***
-Piotrek ostatnio mówił mi, że wybrał Drzyzgę, ale to jeszcze niepewne-poinformowała mnie Ola przy okazji naszej wycieczki po suknię ślubną.
-Nie mam nic przeciwko-posłałam blondynce ciepły uśmiech.
-Wejdźmy tutaj-jeśli dobrze liczę było to już trzecie miasto i nasty sklep. Nic nie spełniało naszych oczekiwań.
-O boziu...wyglądasz przepięknie!-takimi słowami skwitowałam suknię, w której Ola wyjdzie za mojego brata. Nie było innej opcji!
-Muszę przyznać, że jest niebanalna-mówiła blondynka wpatrując się w swoje odbicie.
-Niebanalna? Ona jest genialna!
-Bierzemy ją-zakręciła się kilka razy i zniknęła w przebieralni.
-Piotrek padnie z wrażenia jak cię w niej zobaczy-szczerzyłam się sama do siebie jak nienormalna.
-Też tak myślę!-wystawiła głowę zza kurtyny i posłała mi swój szeroki uśmiech.
Bez żadnych wątpliwości będzie to piękny ślub.
-------------
Przepraszam, że znów taki krótki. Obiecuję, że następny będzie dłuższy, bo już mam konkretny plan i będzie się dużo działo ;)
Zapraszam do zaglądnięcia w zakładkę Bohaterowie, bo dodałam tam pewną osobę, która też wiele zmieni ;)
do następnego :-*
PS:SŁYSZAŁYŚCIE O NOWYM PRZYJMUJĄCYM ANTIGI? :D