"Never back down, never back down, never back down, never back down!"
-Mam ochotę na taką konkretną imprezę-powiedziałam zapatrzona w krajobraz.
-Ze mną?-uniósł jedną brew.
-Nie, z tym drzewem-podniosłam się i przytuliłam do grubego konara.
-Myślisz, że konar jest lepszy od śliwki?
-Tego nie powiedziałam, musiałabym spróbować-na mojej twarzy zagościł nikły uśmieszek. Odłamałam kawałek kory i umieściłam ją pomiędzy zębami.
-A śliwki...próbowałaś?
-Zależy jaką masz na myśli-przygryzłam zawadiacko wargę. Przyjmujący podniósł się z ziemi i zatrzymał tuż za mną. Był na tyle blisko, że zapach jego perfum swobodnie docierał do moich nozdrzy.
-Tą-położył swoją wielką dłoń na moim ramieniu i delikatnie za jej pomocą obrócił moje ciało w swoją stronę. Podniosłam wzrok na jego czekoladowe tęczówki. Jeszcze nigdy nie widziałam w nich tylu iskierek. Przyjmujący chwycił moją dłoń i zostawił w środku mały prezent. Wyprostowałam palce i zobaczyłam...
-Frajer-wymierzyłam śliwką w śliwkę i wróciłam na nasze stanowisko przy rzece.
-Jest tu jakiś ciekawy klub?-puste miejsce obok zajął mój towarzysz.
-Do zajebistych klubów nie wpuszczają takich buraków jak ty-powiedziałam obojętnie. Zerknęłam na Olka, który wyraźnie coś knuł.
-Nie!-wyprzedziłam jego zamiary i zaczęłam uciekać. Na nic to się jednak nie zdało. Trzepałam się, by mnie puścił, ale chłopak nie dawał mi żadnych szans. Im dalej wchodził do wody, tym mocniej go obejmowałam.
-Proszę...mamy dwajścia kilometrów do domu, proszę-złapałam jego twarz w dłonie i wręcz błagałam, aby się nade mną zlitował.
-Ja już jestem mokry...-spojrzał mi prosto w oczy-kolej na ciebie- Rzucił mną jak workiem ziemniaków.
-Nie daruję ci tego!-wydarłam się i zaczęłam go podtapiać.
-Ej...mała, wystarczy-uśmiechnął się głupio. Miałam ochotę utopić go do końca!
-Powinnaś trenować sztuki walki-zagadnął siatkarz kierując się ku brzegu.
-W Polsce?-zakpiłam-jak byłam mała mój tata zrobił mi worek treningowy z opon. Wkurzał mnie kolega z przedszkola. Postanowiłam sobie, że będę ćwiczyć i kiedyś go pobiję. Wiesz...to taki zbieg okoliczności, też miał na imię Aleksander-w odpowiedzi otrzymałam tylko chłodne spojrzenie Śliwki.
-Zadzwońmy po Olkę. Nie będziemy się tłuc tyle kilometrów-powiedziałam szukając w torebce komórki.
-A rowery?
-Zostawimy u kogoś ze wsi-Śliwka posłał mi zdziwione spojrzenie.
-No co? Weź idź lepiej załatw coś do jedzenia, bo i tak nie będzie z ciebie pożytku-wydukałam próbując wyciągnąć spod pleców chłopaka koc.
-Przecież tu nie ma żywej duszy-rozejrzał się dookoła.
-Ja się stąd nie ruszam, sam wymyśliłeś skakanie do wody w ubraniach. Jestem głodna, a twoim obowi...
-Dobra...wiem do czego zmierzasz-chłopak podniósł swoje cztery litery i skierował się w mniej znanym mi kierunku.
-Tylko się nie zgób cioto-nie odwracając się pokazał mi środkowego palca.
-Sam się pieprz-mruknęłam pod nosem.
-Kto ma się pieprzyć?-podskoczyłam jak nienormalna, kiedy usłyszałam za plecami jakiś niezidentyfikowany głos.
-Wybacz...to nie było najbardziej oryginalne zagajenie... pozwól, że zacznę od nowa-jakiś niewysoki blondyn stanął naprzeciwko mnie.
-Błagam, nie pytaj czy bolało jak spadłam z nieba-uśmiechnęłam się przyjaźnie.
-Chciałem tylko oddać twoją własność-chłopak wyciągnął w moim kierunku rękę z moim portfelem.
-Skąd to masz?-spytałam zdziwiona.
-Zostawiłaś na ławce przed sklepem-towarzysz jakoś dziwnie mi się przyglądał.
-Nawet nie zauważyłam, dziękuję-czułam jak na mojej twarzy pojawia się rumieniec.
-Nie ma sprawy...na prawdę mnie nie poznajesz?-pokazał szereg białych zębów.
-Znamy się?-uniosłam jedną brew.
-Litwo, ojczyzno moja...ty jesteś jak-wydarłam się jak nienormalna.
-Olek? Jak mogłam nie poznać własnego męża!-rzuciłam się na blondyna i zaczęłam mierzwić jego wylakierowaną grzywkę-przed chwilą rozmawiałam o tobie ze znajomym-położyłam głowę na ramieniu towarzysza. Próbowałam w ten sposób stłumić falę śmiechu.
-Czyli nadal z tego nie wyrosłaś?-pokręcił głową z politowaniem.
Rozmowa zaczęła ciągnąć za sobą kolejne tematy. Straciliśmy rachubę czasu, ale doskonale wiedziałam, że siatkarz zbyt długo nie wraca. Postanowiliśmy, że przejdziemy się po okolicy i go poszukamy.
-Ja już nie mam siły...-jęczałam po kolejnym pokonanym kilometrze.
-To wskakuj-bez słowa wskoczyłam chłopakowi na barana.
W drodze do osiedlowego sklepiku wykonałam telefon do Oli. Przyszła Nowakowska siedziała w galerii bałtyckiej i gdy tylko usłyszała w jakim celu dzwonię, rozłączyła się.
-Przenocuję was-zaproponował blondyn.
-Nie...dzięki wielkie, ale wrócimy autobusem. Ta ciota musi dostać jakąś karę-warknęłam.
Naszą marionetkę zastaliśmy pod sklepem. Najciekawsze w tym wszystkim było to, że nie była tam sama.
-To jest Kasia-powiedział zakłopotany przyjmujący.
-Cześć Kasiu...co ty tutaj robisz?-kucnęłam przy dziewczynce.
-Psyjechałam lowelkiem do ślklepu mamusi-Śliwka podrapał się po głowie.
-Mi mówiłaś, że się zgubiłaś-dziewczynka zaczęła się śmiać i zniknęła za drzwiami.
***
-Wisicie mi przysługę-powiedział Dryja zatrzymując swoje auto pod moim blokiem. Środkowy dostał ode mnie buziaka w policzek i zmysłowe dziękuję.
Nigdy więcej takich wypadów.
***
-Piotrek ostatnio mówił mi, że wybrał Drzyzgę, ale to jeszcze niepewne-poinformowała mnie Ola przy okazji naszej wycieczki po suknię ślubną.
-Nie mam nic przeciwko-posłałam blondynce ciepły uśmiech.
-Wejdźmy tutaj-jeśli dobrze liczę było to już trzecie miasto i nasty sklep. Nic nie spełniało naszych oczekiwań.
-O boziu...wyglądasz przepięknie!-takimi słowami skwitowałam suknię, w której Ola wyjdzie za mojego brata. Nie było innej opcji!
-Muszę przyznać, że jest niebanalna-mówiła blondynka wpatrując się w swoje odbicie.
-Niebanalna? Ona jest genialna!
-Bierzemy ją-zakręciła się kilka razy i zniknęła w przebieralni.
-Piotrek padnie z wrażenia jak cię w niej zobaczy-szczerzyłam się sama do siebie jak nienormalna.
-Też tak myślę!-wystawiła głowę zza kurtyny i posłała mi swój szeroki uśmiech.
Bez żadnych wątpliwości będzie to piękny ślub.
-------------
Przepraszam, że znów taki krótki. Obiecuję, że następny będzie dłuższy, bo już mam konkretny plan i będzie się dużo działo ;)
Zapraszam do zaglądnięcia w zakładkę Bohaterowie, bo dodałam tam pewną osobę, która też wiele zmieni ;)
do następnego :-*
PS:SŁYSZAŁYŚCIE O NOWYM PRZYJMUJĄCYM ANTIGI? :D
-Kto ma się pieprzyć?-podskoczyłam jak nienormalna, kiedy usłyszałam za plecami jakiś niezidentyfikowany głos.
-Wybacz...to nie było najbardziej oryginalne zagajenie... pozwól, że zacznę od nowa-jakiś niewysoki blondyn stanął naprzeciwko mnie.
-Błagam, nie pytaj czy bolało jak spadłam z nieba-uśmiechnęłam się przyjaźnie.
-Chciałem tylko oddać twoją własność-chłopak wyciągnął w moim kierunku rękę z moim portfelem.
-Skąd to masz?-spytałam zdziwiona.
-Zostawiłaś na ławce przed sklepem-towarzysz jakoś dziwnie mi się przyglądał.
-Nawet nie zauważyłam, dziękuję-czułam jak na mojej twarzy pojawia się rumieniec.
-Nie ma sprawy...na prawdę mnie nie poznajesz?-pokazał szereg białych zębów.
-Znamy się?-uniosłam jedną brew.
-Litwo, ojczyzno moja...ty jesteś jak-wydarłam się jak nienormalna.
-Olek? Jak mogłam nie poznać własnego męża!-rzuciłam się na blondyna i zaczęłam mierzwić jego wylakierowaną grzywkę-przed chwilą rozmawiałam o tobie ze znajomym-położyłam głowę na ramieniu towarzysza. Próbowałam w ten sposób stłumić falę śmiechu.
-Czyli nadal z tego nie wyrosłaś?-pokręcił głową z politowaniem.
Rozmowa zaczęła ciągnąć za sobą kolejne tematy. Straciliśmy rachubę czasu, ale doskonale wiedziałam, że siatkarz zbyt długo nie wraca. Postanowiliśmy, że przejdziemy się po okolicy i go poszukamy.
-Ja już nie mam siły...-jęczałam po kolejnym pokonanym kilometrze.
-To wskakuj-bez słowa wskoczyłam chłopakowi na barana.
W drodze do osiedlowego sklepiku wykonałam telefon do Oli. Przyszła Nowakowska siedziała w galerii bałtyckiej i gdy tylko usłyszała w jakim celu dzwonię, rozłączyła się.
-Przenocuję was-zaproponował blondyn.
-Nie...dzięki wielkie, ale wrócimy autobusem. Ta ciota musi dostać jakąś karę-warknęłam.
Naszą marionetkę zastaliśmy pod sklepem. Najciekawsze w tym wszystkim było to, że nie była tam sama.
-To jest Kasia-powiedział zakłopotany przyjmujący.
-Cześć Kasiu...co ty tutaj robisz?-kucnęłam przy dziewczynce.
-Psyjechałam lowelkiem do ślklepu mamusi-Śliwka podrapał się po głowie.
-Mi mówiłaś, że się zgubiłaś-dziewczynka zaczęła się śmiać i zniknęła za drzwiami.
***
-Wisicie mi przysługę-powiedział Dryja zatrzymując swoje auto pod moim blokiem. Środkowy dostał ode mnie buziaka w policzek i zmysłowe dziękuję.
Nigdy więcej takich wypadów.
***
-Piotrek ostatnio mówił mi, że wybrał Drzyzgę, ale to jeszcze niepewne-poinformowała mnie Ola przy okazji naszej wycieczki po suknię ślubną.
-Nie mam nic przeciwko-posłałam blondynce ciepły uśmiech.
-Wejdźmy tutaj-jeśli dobrze liczę było to już trzecie miasto i nasty sklep. Nic nie spełniało naszych oczekiwań.
-O boziu...wyglądasz przepięknie!-takimi słowami skwitowałam suknię, w której Ola wyjdzie za mojego brata. Nie było innej opcji!
-Muszę przyznać, że jest niebanalna-mówiła blondynka wpatrując się w swoje odbicie.
-Niebanalna? Ona jest genialna!
-Bierzemy ją-zakręciła się kilka razy i zniknęła w przebieralni.
-Piotrek padnie z wrażenia jak cię w niej zobaczy-szczerzyłam się sama do siebie jak nienormalna.
-Też tak myślę!-wystawiła głowę zza kurtyny i posłała mi swój szeroki uśmiech.
Bez żadnych wątpliwości będzie to piękny ślub.
-------------
Przepraszam, że znów taki krótki. Obiecuję, że następny będzie dłuższy, bo już mam konkretny plan i będzie się dużo działo ;)
Zapraszam do zaglądnięcia w zakładkę Bohaterowie, bo dodałam tam pewną osobę, która też wiele zmieni ;)
do następnego :-*
PS:SŁYSZAŁYŚCIE O NOWYM PRZYJMUJĄCYM ANTIGI? :D